piątek, 21 grudnia 2012

Koniec świata, czyli EPO na fejsie





Rozczarowani? Ja trochę tak. Miało być gwałtowne ocieplenie, wysokie temperatury, plaża z dostępem do morza w Warszawie i skocznią z iglicy PeKiNu. Fakt, że woda byłaby trochę wzburzona, ale jednak na wyciągnięcie ręki. Ludzie schrony w piwnicach pobudowali, zapasy wody i kondomów porobili, kredyty na święta pozaciągali, a tu cholera jasna trzeba je będzie teraz wszystkie spłacać. Jak widać w tym kraju i to musieli spierdolić. Z poczucia sprawiedliwości więc nici. A szkoda. Krezusom, oligarchom, politykierom i wszech maści krętaczom ich kasa w niczym by nie pomogła. Człowiek miałby wreszcie jakąś namiastkę uczciwości na tym bożym świecie, choćby na sam koniec naszych nędznych żywotów. Zginęliby bowiem prawie wszyscy. Bez szczególnego wyjątku. Uczciwie? No prawie. Musiałbym jeszcze te same gęby oglądać w komplecie w kolejce do czyśćca, a nie ukrywam, wolałbym tego uniknąć.

Dobra wiadomość jest natomiast taka, że i w tym roku obejrzymy w świątecznym Polsacie (najlepszości z okazji dwudziestolecia istnienia discopolowy kanale) Kevina oraz Szklaną pułapkę. Drugą dobrą wiadomością dnia dzisiejszego jest to, że od jutra ubywa nam nocy, a przybywa dnia. Czyli już jakby z górki. W końcu trzecią i mam nadzieję, że nie ostatnią wspaniałą dziś informacją jest fakt, że ekran pod okiem obchodzący za chwilę swoje czwarte urodziny, debiutuje dziś na salonach Marka Zuckerberga.

Jak powszechnie wiadomo, czego nie ma na fejsie, zwyczajnie nie istnieje. EPO odtąd będzie więc żył sobie własnym celebryckim życiem, nieco dynamiczniejszym niż tutaj, lecz z pewnością nie będzie istniał w opozycji do bloga. Będzie jego uzupełnieniem. Zapraszam więc do polubienia profilu tych wszystkich, którzy tu jakimś cudem jeszcze zaglądają i z jakichś dziwnych powodów ciągle lubią to robić, a także tych zbłąkanych w przyszłości, która jak się właśnie okazało, nadal jeszcze istnieje niestety. Gwarantuję większy ruch niż w tym miejscu, częstsze aktualizacje, prywatne wynaturzenia około i nie tylko filmowe, a nawet gołe cycki od czasu do czasu (dla babeczek też coś wymyślę), a nie tylko kopiowanie tutejszych przydługich i nudnych recek, które… no są nudne i przydługie po prostu. Także tego. Zapraszam.

Przy okazji debiutuje nowe logo, które co prawda nie jest mojego autorstwa, lecz dziełem jednego z moich zaprzyjaźnionych fanów-grafików, za co serdecznie Bóg zapłać. Spodobało mi się na tyle, że postanowiłem je od niego odkupić. Za jedno (dobre) piwo. Nie wiem, czy to uczciwa cena, ale więcej nie chciał.

A, no i wesołych świąt życzę, bo co prawda dzisiaj idę jeszcze do kina, lecz nie wiem czy przed wigilijną wieczerzą zdążę się tym faktem tutaj z wami podzielić. Prędzej na fejsie… czyli jednak, jakby nie było, warto polubić ;)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz