Pokazywanie postów oznaczonych etykietą TAI. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą TAI. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 12 października 2010

26 Warszawski Festiwal Filmowy - Jesteś tam?

Jesteś tam?/R U There?
reż. David Verbeek, NED, TAI, 2010
83 min.



Zaintrygował mnie ten tytuł. Dotyka dość istotnego w dzisiejszych czasach problemu jakim jest kryzys relacji między ludzkich. Jest to opowieść o pokoleniu młodych ludzi ukrytych za monitorem swojego komputera, większość dnia spędzających w świecie matrixa, który zdominował ich prawdziwe życie w realu. Można by więc powiedzieć, że to film prawie o każdym z nas (a Ty ile czasu dziennie spędzasz na fejsbuku? ;))

"Dwudziestoletni Holender Jitze jest zawodowym graczem. Jeździ po świecie, by uczestniczyć w turniejach gier komputerowych. Podczas pobytu w Tajpej, zaczyna go boleć ręka i jest zmuszony zrobić sobie kilkudniową przerwę. W hotelu Jitze poznaje dziewczynę i zaczyna sobie uświadamiać, co to znaczy być człowiekiem w epoce globalnej sieci. Stara się do niej zbliżyć, ale łatwiej wychodzi mu to w świecie wirtualnym - w Second Life, w który oboje grają. Mówi reżyser: "Chcieliśmy pokazać pierwsze pokolenie, którego życie od najmłodszych lat w sporej części toczyło się w świecie wirtualnym. Co dla ludzi oznaczają te wirtualne kontakty? Jaką przyszłość ma to zjawisko? Bardzo podoba mi się, jak rzeczywistość, świat gier komputerowych i Second Life nie tylko istnieją niezależnie od siebie, ale też przenikają się wzajemnie do takiego stopnia, że są w stanie poruszyć emocje widowni".

No i cóż. Potencjał film miał ogromny. Byłem szalenie ciekaw w jaki sposób podejdzie do zagadnienia młody reżyser. Niestety poza pięknymi zdjęciami (całość filmu rozgrywa się na egzotycznym Tajwanie) i sprawnym montażem, brakuje trochę mądrości w treści. Jest to wprawdzie ładna audiowizualna bajka, ale tylko w minimalnym stopniu dotykająca istoty problemu. Szkoda, bo mimo wszystko film bardzo mi się podobał i nie wiedzieć czemu, oglądając go, miałem momentami skojarzenia z kultowym już Między słowami Sofii Coppoli. Może to przez tło i miejsce w którym rozgrywała się opowieść, a może to przez te męczące zauroczenie się drugą osobą, kompletnie nieosiągalną i niemożliwą do spełnienia egzotyczną przypadkową miłością, która od samego początku nie miała racji bytu. Sam nie wiem. Nie mniej jednak film na swój sposób jest odrobinę magiczny, a ja bardzo cenię sobie magię na ekranie.

4/6

poniedziałek, 11 października 2010

26 Warszawski Festiwal Filmowy - Pewnego dnia

Pewnego dnia/You yi tian
reż. Hou Chi-Jan, TAI, 2010
93 min.


Azjatyckie filmy o miłości często wyrażają się dużą dawką trochę obcej europejczykowi zmysłowości. Tam wszystko jest inne, jakby z innego równoległego świata. Dlatego tak bardzo lubię sięgać po filmy z tamtych stron świata. To jak z podróżowaniem palcem po mapie i odkrywaniem na niej co i rusz nowych zakamarków.

"Singing ma często powtarzający się sen - widzi chłopca, który do niej woła, jednak nie widzi jego twarzy, nie jest w stanie również dosłyszeć jego słów. Pewnej nocy na promie spotyka młodego żołnierza, który twierdzi, że jest jej przyszłym kochankiem. Dziewczyna nie zwraca uwagi na bzdury wygadywane przez żołnierza, jednak seria tajemniczych wypadków każe jej się zastanowić, czy czasem nie ma w jego słowach trochę prawdy. Wyprodukowany przez wielokrotnie nagradzanego reżysera Hou Hsiao Hsiena, debiutancki, niezwykle oryginalny film, jest onirycznym poematem miłosnym w stylu realizmu magicznego."

Magia trochę w stylu Mangi. Magicznie o miłości z elementami science-fiction. Intrygujące, ale niestety nie do końca do mnie trafiło. Zbyt cukierkowate, zbyt odległe i zbyt schematyczne, choć dość ciekawe przedstawienie trochę obcego mi punktu widzenia. Jeden z tych filmów, który najpewniej oficjalnie nigdy nie trafi nad Wisłę.

3/6