niedziela, 9 października 2011

27 Warszawski Festiwal Filmowy - Combat Girls

Combat Girls / Krew i Honor
reż. David F. Wnendt, GER, 2011
103 min.



Film o trzech tytułach, oryginalnym niemieckim Wojownik, angielskim Combat Girls, a u nas na potrzeby festiwalu, wymyślono póki co złowieszcze Krew i Honor. Jak go zwał tak zwał. Pewnie i tak nie trafi do nas do kin. Film ten popełnił młody niemiecki reżyser na zaliczenie swojej pracy dyplomowej w poczdamskiej szkole filmowej. W dodatku autor zdjęć także bronił dzięki niemu swój dyplom, tak więc ich trud i pracę myślę, że można uznać w sumie za zaliczony.

David F. Wnendt postawił przed sobą bardzo ambitne, a przy okazji szalenie trudne zadanie jakim jest wgłębienie się oraz próbę zrozumienia działania i rozumowania w świecie ekstremistycznych grup nazistowskich w Niemczech. Skupił się zwłaszcza na fascynacji młodych Niemek, które chętnie i często wkraczają w ten świat w poszukiwaniu alternatywy dla beznadziejności świata codziennego.

Marisa, dwudziestoletnia niemiecka dziewczyna, nienawidzi obcokrajowców, Żydów, gliniarzy i każdego, kogo obarcza winą za pogorszenie sytuacji w jej kraju. Zachowuje się prowokująco, pije i wdaje się w bójki, a jej kolejny tatuaż będzie portretem Hitlera. Jedynym miejscem, gdzie czuje się jak u siebie jest gang neonazistów, gdzie nienawiść, przemoc i ostre imprezy są na porządku dziennym. Przekonania Marisy będą przechodzić ewolucję, kiedy przypadkowo spotka na swojej drodze młodego afgańskiego uchodźcę. Po konfrontacji z nim, dowie się, że czarno-białe zasady obowiązujące w jej gangu, to nie jedyny sposób interpretowania rzeczywistości. Realistyczny, bezkompromisowy film pokazujący motywy, które skłaniają młode dziewczyny do bezrefleksyjnego wstępowania do grup ekstremistycznych.


Wnendt zanim rozpoczął zdjęcia do filmu, zrobił poważne rozeznanie i wywiad środowiskowy. Nakłonił także paru hailujących naturszczyków żeby zagrali w jego filmie samych siebie. Fakt ten niewątpliwie podkręca realizm. Sama historyjka momentami wydaje się trochę naiwna i taka zwyczajna, ale jedno muszę jego twórcom przyznać. Spróbowali podejść do zagadnienia w sposób nieco szerszy niż to się na pierwszy rzut oka wydaje. Po filmie reżyser opowiadał trochę jak to wygląda obecnie w Niemczech i faktycznie, przyznał to, co jest widoczne gołym okiem nawet z naszej, polskiej perspektywy. Młodzi ludzie zaczynają mieć dość grzecznej i tolerancyjnej demokratycznej poprawności politycznej. Współistnienia obok siebie wielu kultur. Angażują się w bunt (w sumie nie nowość, zawsze to robili), szukają ładu i porządku według własnych definicji. W Niemczech dodatkowym smaczkiem jest ciągle istniejący w ludzkich umysłach podział na wschodnie i zachodnie Niemcy. Pokolenia post NRDowskie nadal odczuwają niechęć i nieufność do zachodnich polityków. Nawet młodzi Niemcy, urodzeni we wschodnich landach zjednoczonych Niemiec już po upadku muru, identyfikują się chętnie ze starym, mentalnym podziałem.

Jest więc to film nie tylko o fascynacji młodych ludzi skrajnie prawicowymi ideami, lecz także opowieścią o kryzysie zmysłu demokratycznego na starym kontynencie i kto wie, być może gdzieś między wierszami chodzi także o jego krytykę. Dziś młodzi ludzie stają przed wyborem skrętu na prawo lub lewo. Nie istnieje żadne centrum. Wybór pomiędzy szacunkiem do własnej historii, nacjonalizmem i prawicową wizją patriotyzmu kontra tolerancja dla odmiennego koloru skóry, miłość bliźniego, świat bez granic i lewacka równość. Zachodnia Europa pomału przestaje już wytrzymywać konfrontację tych dwóch skrajnych idei. Coraz częściej dochodzi do zamieszek na tle etnicznym. Poszczególne kraje UE zaczynają dusić się w nieco naiwnym systemie wartości, który sam kiedyś wykreowały. W końcu ta fala zawodu oraz pierwsze zachłyśnięcie się demokracją dojdzie i do nas, choć patrząc na wyniki dzisiejszych wyborów, chyba raczej nie prędko. Dlatego warto rzucić okiem na Krew i Honor oraz spróbować trochę samodzielnie nad tym wszystkim pomyśleć.

4/6




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz