środa, 4 lutego 2009

Mafia z ludzką twarzą

Gomorra
reż. Matteo Garrone, ITA, 2008
135 min. Syrena Films



Książki niestety nie czytałem. Nie wiedziałem więc czego dokładnie mam się po filmie spodziewać. Wiem tylko, że publikacja Roberta Saviano wywołała we Włoszech pokaźnych rozmiarów burzę. Oskarżona przez autora i obdarta ze szmat mafia wydała na niego wyrok. Saviano napisał o tym o czym wiedziały całe Włochy, ale nikt nie odważył się tego głośno i otwarcie wcześniej powiedzieć. Wyrok śmierci paradoksalnie przysporzył autorowi ogromnej popularności, a Matteo Garrone postanowił przenieść historię neapolitańskiej kamorry na ekran.

Dotąd w filmie włoska mafia była przedstawiana jakby odrysowana od jednego i tego samego szablonu. Zwłaszcza w hollywoodzkim wydaniu. Była więc siła i potęga rodziny która była najważniejsza. Jej mocne, wielopokoleniowe i nierozerwalne więzi, poetycka wręcz miłość, oraz ogromne wpływy. Okrucieństwa i szemrane interesy ukazywane były w taki sposób, że widz w większości odczuwał raczej sympatię do bohaterów, samemu opowiadając się po stronie teoretycznie tylko ciemnych charakterów. Imponował nam niepisany kodeks zachowań, charaktery bohaterów, charyzma oraz ich lojalność względem głów rodzin. Mitologiczny już Ojciec Chrzestny wpoił nam wręcz liryczne piękno, a charakterystyczne role De Niro, Pacino, czy Brando trwale zakorzeniły się w filmowym kanonie.

Być może tak to wszystko wyglądało naprawdę. Taki obraz mafii był utrwalany przez lata za oceanem. Jednak we Włoszech, kolebce komorry, wszystko wyglądało jakby inaczej. Gomorra opisana przez Saviano i pokazana przez Garrone, dla tych którzy włoską mafię odbierają oczami amerykanów, może wprowadzić w osłupienie. Film jest autentyczną antyreklamą Włoch i Neapolu. Slamsy, permanentny bród, kryzys zasad moralnych. W tej oto atmosferze doświadczamy zderzenia naszej dotychczasowej i nieco naiwnej wiedzy o budowanej przez lata legendzie, z brutalną szarą rzeczywistością. Matteo Garrone na przykładzie kilku pozornie nie związanych ze sobą wątków, opowiada nam z zachowaniem odpowiedniego dystansu schematy i procesy zachodzące w głowach członków mafii, ich młodych adeptów, czy o chłopięcych marzeniach o wstąpieniu do mafijnych struktur. Mechanizmy niby te same co u Scorsese, ale obdarte z nowobogackich szat. Odziane tylko w socjopatyczną manię współuczestnictwa. Nic innego się nie liczy.

Momentami miałem wrażenie że oglądam dokument. Surowa przestrzeń, kapitalna praca kamery której celem nadrzędnym wydawać by się mogło, była zasada "obserwuj ale nie przeszkadzaj". Minimalizm w formie i treści dodał co prawda całej produkcji uroku, ale stawiając widza w bezpiecznej odległości, w roli bacznego obserwatora, nie pozwolił nam zaprzyjaźnić się ani choćby zidentyfikować z żadnym z przedstawionych bohaterów. Zapewne było to celowym posunięciem. Widz miał skupić się przede wszystkim na strukturach działania organizacji, jej wielkości i sile perswazji.
Ale w tych mocno sterylnych warunkach zabrakło mi jednak jakiegoś impulsu. Czegoś co pobudzi, wyznaczy drogowskaz. Film wydaje się więc być trochę bezpłciową produkcją. Ma problemy z samookreśleniem się. Ale przynajmniej zachęca do dyskusji i przemyśleń. A to już całkiem sporo.

3/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz