niedziela, 9 października 2011

27 Warszawski Festiwal Filmowy - Bestia

Bestia
Reż. Christoffer Boe, DEN, 2011
83 min.
Światowa premiera: Polska - 07.10.2011



Długo wyczekiwany przeze mnie 27 WFF można wreszcie uznać za rozpoczęty. W tym roku zdecydowałem się na obejrzenie 18 filmów, które doszczętnie prześwietlę swoimi ślipiami i wszystkimi innymi zmysłami w ciągu dziesięciu dni trwania festiwalu. Nie wiem czy o wszystkich tutaj opowiem, lecz na pewno szepnę słówko, dwa, o tych najciekawszych. Na pierwszy rzut idzie oczywiście film otwarcia (mojego), Bestia Christoffera Boe, która tak zupełnie przy okazji, miała u nas swoją światową premierę. Łał.

O najnowszym dziele Duńczyka internet na razie zawzięcie milczy. Wzmianki rzecz jasna jakieś się pojawiają, ale nadal jeszcze nie ma dostępnego żadnego plakatu filmowego (już jest - dopisek po tygodniu), ani nawet zwiastuna. Jak tylko się w końcu pojawią, rzecz jasna uzupełnię swój wpis. Boe należy do jednego z ciekawszych reżyserów młodego pokolenia. Jego Rekonstrukcja z roku 2003 wygrała nawet w Cannes. Była też wyświetlana u nas w Warszawie na WFF. Wtedy reżyser do stolicy nie przyjechał. Dziś, ten do złudzenia przypominający Moby'ego łysy pinglarz, wielce zrewanżował się organizatorom festiwalu oraz jego fanom i nie dość, że wybrał nasz festiwal na światową premierę swojego filmu, to także przywiózł ze sobą całą ekipą filmową, łącznie z dwójką grających główne role aktorów - Nicolasem Bro, oraz Marijaną Janković, obok której miałem przyjemność siedzieć w sali kinowej podczas projekcji. Nie to, że się zakochałem, ale podczas scen erotycznych i rozbieranych na ekranie, czułem się obok niej... ekhm, jakoś dziwnie nieswojo ;)

Opis festiwalowy mówi o Bestii tak:
Bruno jest pisarzem i kocha swoją żonę. Miłość to wielka, ale destrukcyjna. Bruno zaczyna odczuwać zamęt i nie może zrobić nic, aby go powstrzymać. Bo jeśli się raz przejdzie na ciemną stronę miłości, znajdzie się tam moc, to nie ma już powrotu. Mówi reżyser: "Serce - i miłość - są często przedstawiane jako eleganckie, delikatne, czerwone formy w pastelowych odcieniach. Podczas gdy w rzeczywistości serce jest dużym, pulsującym kawałem mięsa z ogromną energią i siłą życiową. Dlatego wbrew pozorom, mój film jest pozytywną historią miłosną. Pokazuje ekstremalną namiętność spoza granic przeciętnego mieszczańskiego małżeństwa." Dramat psychologiczny o transformacji z potulnego męża w żądną krwi bestię.

Ci co widzieli wspomnianą Rekonstrukcję, nie będą wielce zdziwieni. Bestia jest zrobiona na podobną modłę pod kątem stricte technicznym jak i biorąc pod uwagę romantyczną formę i styl. Boe korzysta z uroków surrealizmu. Ze swobodą bawi się jawą i snem, w którą wmieszał psychologiczny trójkąt naszych głównych bohaterów. Jest to w istocie studium opętania obsesją miłości. Film o potrzebie bycia kochanym, który ukazuje jak bardzo to uczucie potrafi zmienić człowieka. Jest to także obraz katalizujący wszelkie zmiany jakie zachodzą w związkach między kobietą a mężczyzną, o ich przyczynach i powielanych błędach. Boe po zakończeniu filmu mówił też o tym, że ludzie będący ze sobą w wieloletnim związku, próbują ciągle od siebie uciekać szukając nowych doznań i realizować się według wykutych na blachę nowych definicji szczęścia. Jest to jednak niezwykle trudna sztuka. Uciec i zapomnieć o bliskich dotąd osobach jest według niego niemożliwe. Za dobrze się znamy, za bardzo się przyciągamy i za bardzo jesteśmy od siebie uzależnieni. Bestia tkwi w każdym z nas i uaktywnia się w chwilach zagrożenia porzuceniem i wiszącą nad nami samotnością.

Dobre kino. Nie wiem, czy lepsze od Rekonstrukcji, ale z pewnością równie ważne. Bardzo istotne i warte przeanalizowania.

4/6



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz