wtorek, 19 października 2010

26 Warszawski Festiwal Filmowy - Opona

Opona/Rubber
reż. Quentin Dupieux, FRA, USA, 2010
85 min.


Pamiętacie Mr Oizo i jego Flat Beat z przed paru ładnych lat? Żółty zabawny futrzak gibający się do bitu w samochodzie w reklamie Levis'a. Mr Oizo to właśnie Quentin Dupieux. W muzyce olśniewającej kariery nie zrobił. Znacznie lepiej szło mu jednak w tworzeniu teledysków i krótkich filmów. W końcu zadebiutował na wielkim ekranie. I to jeszcze jak!

"Robert - opona samochodowa porzucona na pustyni, nagle ożywa. Nabywa umiejętność poruszania się po pustyni, odkrywa w sobie pasję do niszczenia owadów i zagubionych przedmiotów. Wkrótce Robert rozwija umiejętności telepatyczne, dzięki którym potrafi zniszczyć każdą rzecz, na którą przyjdzie mu ochota. Niebawem opona-zabójca rozpocznie polowanie na ludzi. Autor i reżyser, filmowiec i kompozytor Quentin Dupieux (znany także jako producent muzyczny Mr Oizo) ujawnia swoją najdziwniejszą w branży filmowej wyobraźnię w prawdopodobnie jedynym na świecie filmie, którego głównym bohaterem jest opona-zabójca posiadająca zdolności parapsychologiczne."

Po prostu musiałem to zobaczyć. Opona - zabójca? Kto o zdrowych zmysłach wymyśliłby coś tak szalonego? Już pierwsza scena filmu wprowadza widza na inny level percepcji i trzyma go do samego końca w świecie totalnego absurdu. Może i jest to świat tandety, ale świadomie i z bananem na twarzy w nim się poruszamy. Dupieux w bardzo sprytny i mądry sposób zamazał granicę pomiędzy widownią a ekranem. Umieścił w swojej opowieści reżysera idiotycznej opowieści (w postaci szeryfa) oraz publiczność (grupkę gapiów z lornetkami), z którą to siedząc na fotelu w kinie, śmiało można się utożsamiać.

Od samego początku ma się wrażenie, że tu nie chodzi o sens i logikę. Opona (Robert) zabija kogo popadnie i faktycznie, to wszystko jest zupełnie bez sensu. Ale Dupieux umiejętnie łamiąc wszelkie schematy wciąga widza na drugą stronę ekranu i zaprasza do współuczestnictwa w roli statystów. Mądre to i zabawne. Dostajemy do ręki lornetkę i obserwujemy Roberta toczącego się po piaszczystej amerykańskiej prowincji. Możemy komentować, oceniać, śmiać się, narzekać na nudę. Możemy wszystko.

Niebanalna rozrywka. Zabawna szydera z horrorów klasy B nawiązująca trochę do klasyki Grindhouse. Jeden z najlepszych filmów jaki widziałem na festiwalu. I nawet trochę mnie dziwi, że nie zmieścił się do pierwszej dziesiątki najlepszych filmów według publiczności. No ale nic to. W sumie nie o to chodzi. Polecam mocno. Coś innego.

5/6


2 komentarze:

  1. najszybszy film w tym roku , szybszy nawet od Machete , od piątej minuty do końca na podglądzie ...przyspieszyłem po przytoczeniu przykładu Pianisty Polańskiego :) Honor dzisiejszego dnia uratował , Adams aebler , Celda ,Incendies i Mysterious Skin ... o siedmiu innych nie wspominam bo nie warto ;)
    pozdro
    arti

    btw.
    nie często mi się zdarza ale uzbierały się a to chyba ostatni mój maraton w tym roku także wyszło 12 w 24h .

    OdpowiedzUsuń