poniedziałek, 18 października 2010

26 Warszawski Festiwal Filmowy - Boogie

Boogie El Aceitoso
reż. Gustavo Cova, ARG, 2009
90 min.

Animacja dla dorosłych prawie zawsze charakteryzuje się albo przemocą, albo siarczystym językiem. Argentyński twórca Gustavo Cova wrzucił do kotła jedno i drugie. Danie przyrządził na podstawie przepisu autorstwa Roberto Fontanarossy (twórcy komiksu). Doprawił szczyptą sarkazmu i czarnego humoru, garścią seksizmu, łyżką rasizmu oraz butelką męskiego szowinizmu. Wyszło z tego bez dwóch zdań danie mistrzów. Obłędne w smaku, choć zabójcze dla procesu trawienia.

"Boogie - bohater argentyńskiego komiksu autorstwa wielkiego Roberto Fontanarossy. Jest weteranem wojny w Wietnamie i łowcą nagród. Gdzie tylko się zjawi, pozostawia po sobie kałuże krwi. Boogie jest seksistą, rasistą, brutalem oraz najgroźniejszym płatnym zabójcą w całym mieście. A przynajmniej tak mu się wydaje. Gdy szef lokalnej mafii musi pozbyć się kluczowego świadka, zatrudnia jednak innego zabójcę. Jest młody, wysportowany, przystojny i wygląda jak chirurg. Boogie musi udowodnić wszystkim, a zwłaszcza samemu sobie, że wciąż jest najlepszy. Animacja jest parodią rasizmu, przemocy, nacjonalizmu, seksizmu."

Powiem krótko. Gdyby Tarantino robił filmy animowane, Boogie należałby do jego sztandarowych obrazów. Ten sam styl. Tyle samo krwi i roztrzaskanych czaszek na minutę. Podobne dialogi i szorstki humor. W końcu tak samo jak u Tarantino zabijanie na ekranie nie szokuje, lecz bawi. Nawet dziewczyny w kinie sikały ze śmiechu podczas kolejnych scen, w których tryskały hektolitry krwi z tętnic szyjnych bohaterów pozbawionych głowy.

Dobra rozrywka i smaczny przerywnik dla fabularnych produkcji. Bynajmniej nie były to zmarnowane 90 minut mego życia. Wręcz przeciwnie. To była mądra inwestycja ;)

4/6



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz