reż. Gareth Edwards, GBR 2010
97 min.
"A to ci heca" pomyślałem. Co u licha na festiwalu robi taki film? Science Fiction i thriller w jednym. Niskobudżetowa produkcja o potworach atakujących ziemię, która powstała jako praca na zaliczenie szkoły filmowej? Gdzie jest haczyk? Postanowiłem więc wybrać się na seans, by doszukać się odpowiedzi na te i inne towarzyszące im pytania.
"Przed sześcioma laty naukowcy z NASA odkryli, że istnieje możliwość pozaziemskiego życia w obrębie naszego systemu słonecznego. Wysłano sondę, żeby zebrała próbki, ale ta rozbiła się nad Ameryką Środkową. Niedługo po tym wydarzeniu zaczęły się tam pojawiać nowe formy życia, a połowę terytorium Meksyku uznano za teren skażony i poddano kwarantannie. Dziś wojskowe siły zbrojne Stanów Zjednoczonych i Meksyku walczą, żeby pozbierać te "istoty". Historia zaczyna się w momencie, gdy amerykański dziennikarz zgadza się na eskortowanie roztrzęsionej amerykańskiej turystki do bezpiecznych granic Stanów Zjednoczonych. Fascynujący film drogi o potworach i miłości ulokowanej po niewłaściwej stronie".
Nie ma tu zapierających dech w piersi efektów specjalnych, choć opatentowany przez reżysera nowatorski sposób wklejania na ekran wszystkich zniszczeń jak i samych potworów, jest wyjątkowo skuteczny i realistyczny. Nie ma też bezcelowych strzelanin, amerykańskiego patosu i bohaterskich zrywów epickich aktorów. Jest za to akcja charakterystyczna dla klasycznego kina drogi z mozolnie rozwijającym się wątkiem miłosnym, tylko z potworami w tle. Zaskakujące, mimo że banalne. Nie bójcie się Potworów. To wbrew rozumowi szalenie ambitne i mądre kino dla koneserów. Nie tylko fanów sci-fi.
4/6
Film ten z nieprzymuszonej woli obejrzałem już dość dawno , na tyle dawno że zdążyłem zapomnieć ... Biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności (czytaj : obiektywnie) a niech ma 6/10 , prywatnie niestety tylko 3/10 innymi słowy mi nie przypadł do gustu choć ten gatunek uważam za swój ulubiony . A jak już o sf to z pewnością tego filmu nie pamiętasz Fire in the sky i jest jeszcze jeden którego nie potrafię wyszukać o mężczyźnie który przeżywa wciąż jedną godzinę od początku , zaczynając na przejściu dla pieszych musi w ciągu godziny dojść dlaczego zapętlił się w czasie (idea z Dnia świstaka)
OdpowiedzUsuń