Cyrus
reż. Jay Duplass, Mark Duplass, USA, 2010
93 min. Imperial-Cinepix
Jestem już po pierwszych trzech dniach festiwalu. 9 filmów za mną. Jeszcze przez najbliższy tydzień będę żył trybem praca-kino-krótki sen-praca-kino... no ale lubię to.
Pora wreszcie podzielić się trochę swoimi wrażeniami, ale jako że czasu mało, to w ramach wyjątku notki będą krótkie, wręcz symboliczne. Wklejam tylko opis filmu ze stron WFF oraz kilka zdań własnego komentarza.
Na dzień dobry bardzo zabawna historia wyróżniona na tegorocznym festiwalu w Sundance. Pozakonkursowy pokaz galowy filmu Cyrus.
"Życie towarzyskie Johna jest w zaniku, jego była żona zamierza powtórnie wyjść za mąż. Pechowy rozwodnik wreszcie poznaje kobietę swoich marzeń, ale wkrótce odkrywa, że w jej życiu jest inny mężczyzna. A Cyrus nie ma ochoty dzielić się nią z kimkolwiek, szczególnie z Johnem. Szybko okazuje się, że ich walka o ukochaną kobietę jest tak zażarta, że tylko jeden wyjdzie z niej cało. Zabawny i wzruszający obraz wojennego tańca miedzy trójką bohaterów, którzy balansują na granicy szczerości i manipulacji. Prawdziwa zabawa zaczyna się wtedy, kiedy przekonujemy się, gdzie przesuwają się wszystkie granice"
No i zabawa faktycznie jest przednia. Słodko-gorzka opowieść o niezdrowej fascynacji, miłości i egoizmie ukazanym w lekko groteskowy sposób. Kapitalna rola Johna C.Reilly. Jego mimika twarzy, miśkowata i trochę niezdarna egzystencja stworzyły niezwykle wyrazistą postać. Tytułowy Cyrus to już w ogóle postać iście nieziemska nadająca się co najmniej do niezłego thrillera. Spodziewam się że w przyszłym roku film, jako jeden z nielicznych z tegorocznych festiwalowych, trafi na ekrany polskich kin. Tak więc zapamiętać tytuł radzę.
4/6
Bardzo fajnie zrealizowany film :)
OdpowiedzUsuń