Druga Ziemia / Another Earth
reż. Mike Cahill, USA, 2011
92 min. Imperial - Cinepix
Polska premiera: 18.11.2011
Jeden z trzech filmów, na który liczyłem najbardziej na tegorocznym WFF. Od razu przejdę do rzeczy. Nie zawiodłem się. Sensacja tegorocznego festiwalu w Sundance, a także w Locarno. Nostalgiczna opowieść w klimacie sci-fi o szukaniu szczęścia i własnego ja na Ziemi. Tylko właśnie. Na której Ziemi?
W Układzie Słonecznym zostaje odkryta druga, będąca kopią naszej Ziemia… Rhoda, błyskotliwa młoda kobieta niedawno przyjęta do programu astrofizycznego, marzy o badaniu kosmosu. John Burroughs, utalentowany kompozytor, wspiął się na szczyt kariery i właśnie z kochającą żoną spodziewają się drugiego dziecka. W przeddzień odkrycia bliźniaczej Ziemi ma miejsce tragedia i losy tych obcych sobie osób nieodwracalnie się ze sobą splatają. Wyobcowani ze świata i obcy dla samych siebie outsiderzy zaczynają romans, który budzi ich do życia. Jedno z nich ma szansę podróży na alternatywną Ziemię i odkrycia innej rzeczywistości. Nagrodzony na festiwalu Sundance romans science-fiction. Doskonale skonstruowana opowieść kusi widza nieznanymi ścieżkami, którymi nikt jeszcze nie chadzał.
Z tym ostatnim zdaniem w festiwalowym opisie nie mogę się w pełni zgodzić. Podobną ścieżką podążył nie tak dawno sam Lars von Trier w Melancholii. Ciężko uniknąć porównań i próbować nie wejść w dywagacje na temat, kto bardziej popłynął w swojej interpretacji otaczającego nas kosmosu. Obaj Panowie szukają zależności jakie zachodzą między gwiazdami, a naszymi ziemskimi egzystencjami. Od zarania dziejów wszech otaczająca nas przestrzeń kosmiczna, działała na ludzkość w sposób szalenie inspirujący. Ciągle zadawane przez nas pytania "Czy jesteśmy sami we wszechświecie?", zostały z biegiem lat sprowadzone do rangi taniego banału i możemy o nim przeczytać dziś głównie w branżowych czasopismach, na których okładkach widnieją zielone ludziki.
Tyle, że w obu przypadkach, zarówno Von Trier jak i Cahill (ciekawe który wpadł na to pierwszy), podeszli do zagadnienia w bardziej interesujący sposób. Ten pierwszy skupił się na wizualności, na estetyce i pięknie obrazu. Drugi zaś, na psychologicznym aspekcie wpływu planet na nasze życie. I chyba bardziej przemówiła do mnie opcja nr dwa. W Melancholii, obca planeta jest obsesją, w Drugiej Ziemi - inspiracją. Pierwsza nas unicestwia, druga zmienia i napawa nadzieją.
Ludzie lubią takie historie. Szukają miliony powodów, żeby tylko zrzucić odpowiedzialność za swoje życiowe niepowodzenia na gwiazdy, na opary niedefiniowalnej przez nikogo metafizyki. Cahill z pomocą drugiej bliźniaczej planety odzwierciedla ludzkie obawy i lęki, a jednocześnie przekonuje, że tak na prawdę sami decydujemy o naszych marnych żywotach. A jeśli nawet faktycznie z góry wszystko jest zaplanowane za nas, to i tak ciągle mamy prawo wyboru. Nikt nie zabrania nam bowiem marzyć. W gruncie rzeczy, wszystko sprowadza się do tego, że zamiast szukać przyczyn naszej samotności we wszechświecie, powinniśmy skupić się lepiej na poszukiwaniu przyczyn tkwienia w liczbie pojedynczej tu, na Ziemi.
Wzruszająca i bardzo ckliwa Brit Marling w roli Rhody. Muszę zapamiętać jej nazwisko, choć jej twarz i oczy na pewno nie ulecą mi tylnymi drzwiami. Mimo zapewne skromnego budżetu i swojego niezależnego charakteru, film jest zdecydowanie mądrzejszy od naszpikowanej grubymi milionami Melancholii. Nie ma przesytu artystycznym pastiszem i pseudointelektualnym bełkotem. Jest bardziej naturalny, swobodny i swojski. Jest bardzo dobry. Po prostu. Warto. Za miesiąc w naszych kinach.
5/6
Możesz słuchać muzyki z filmu Kolejny Ziemi (muzycznej scenie widziałem) na stronie kompozytora: http://www.scottmunsonmusic.com/news/music-in-film-another-earth-soundtrack/
OdpowiedzUsuńNie wiem jak ci się udało wytrzymać te 90 minut , podziwiam . Gdyby była możliwość zwrotu biletu do 15 minut byłbym pierwszym który by się po niego ustawił ;) Na szczęście mamy internet ...Boże błogosław go a nam biednym wybacz . Mam wrażenie że reżyserzy Melanholii i Another earth prześcigają się który z nich stworzy gorszego gniota . Już sam sposób filmowania dyskwalifikuje produkcję chociaż zdarzają się rodzynki w tym stylu Where the Wild Things Are , muzyka choć może się wydawać poprzez dobór instrumentów "ambitna" to jednak przygnębia (z pewnością nie jest to CRASH z 2005 roku) a klimat sf to już zupełna porażka , miłośnik tego gatunku z pewnością się rozczaruje - nic nie trzyma się kupy . W filmie po prostu brak charyzmatycznego bohatera , sensownego scenariusza , dobrej muzyki , zdjęć ..w ogóle wszystkiego brak , nawet w RPA potrafią zrobić TSOSTSI (oczywiście rozumiem rolę budżetu) Twoja recka jak zwykle ok ale co do gustu to już widzę że różnica wieku (i całej reszt y;) daje o sobie znać dość mocno i nie pomaga mi w tym bynajmniej obejrzanych prawie osiem tyś filmów , wręcz przeciwnie , zaczynam mieć syndrom " małp z Tokijskiego zoo" przez lata karmionych w ten sam sposób nie mogących się przestawić na "mądrzejszy" który znalazło młodsze pokolenie , otóż młodsze małpy pokarm rzucany na ziemię zbierały i wrzucały do wody w ten sposób go oczyszczając ... starsze natomiast do końca jadły z ziemi z piaskiem ... Wniosek jest taki że na prawdę chciałbym te "mądrzejsze kino" zrozumieć i przynajmniej zdaję sobie z tego sprawę jednak przyzwyczajeń nie da się tak łatwo odrzucić a w pewnym wieku zaczyna brakować już czasu na "zrozumienie".
OdpowiedzUsuńbtw.
Domyślam się że nie korzystasz z imdb ale uważaj : w prosty sposób możesz sobie stworzyć listę filmów do obejrzenia (jak np. ja TU :
http://www.imdb.com/user/ur10327177/watchlist?start=1&view=grid&sort=listorian:asc&defaults=1&lists=watchlist
lub inne (listy reżyserów , aktorów , kompozytorów itp.) bądź listę wszystkich filmów jakie widziałeś z twoją oceną (np. moje TU :
http://www.imdb.com/user/ur10327177/ratings?start=1&view=detail&sort=ratings_date:desc
...i pamiętaj że masz spory wpływ na czytelników , na szczęście większość opisanych i ocenionych pozycji wpada w mój gust także jestem zadowolony chociaż sam sobie dobrze radzę z wyszukiwaniem to czasem zaglądam i podbieram od ciebie to czego nie widziałem wcześniej ;)
pozdr.
arti
Ten sam mechanizm, lub bardzo podobny, działa także na filmwebie. Również skojarza po twoich ocenach inne, nieoglądane jeszcze filmy i sugeruje ci ich obejrzenie. Taki tam... bajer i umilacz. Radzę sobie bez nich ;)
OdpowiedzUsuńZerknę porównać do imdb i idę spać bo normalni ludzie właśnie wstają do pracy ale przynajmniej nadrobiłem 24 pozycje w ten weekend - rozwalił mnie Mads Mikkelsen w Adams æbler i zaintrygował incendies - nie potrafiłbym tego zrobić swoim dzieciom , tajemnicę zatrzymałbym dla siebie (cela 211 też super)
OdpowiedzUsuńarti