środa, 20 stycznia 2016

The Very Best Of...

Nienawistna ósemka
reż. Quentin Tarantino, USA, 2015
167 min. Forum Film Poland Sp. z o.o.
Polska premiera: 15.01.2016
Western, Komedia



Już czwarty dzień nie odzywa się do mnie mój wielce obrażony tyłek. Foch wielki jak ilość sylwestrowych gwałtów w Kolonii. Ten wiecznie wiercący się bydlak nie znosi bowiem trzygodzinnych seansów w kinowym fotelu i tak między nami, doskonale go rozumiem. Tyle, że uczciwie go uprzedzałem, tłumaczyłem jak dziecku - ty obleśna kupo mięcha, przecież to Tarantino, z nim trzy godziny to jak piętnastominutowa przejażdżka górską kolejką. Nie zdążysz odczuć nawet jednej przysłowiowej drzazgi w swojej zasranej tkance tłuszczowej – mówiłem. Tyłek uwierzył i stąd teraz ten foch.

Wiedziałem, że ten dzień kiedyś nadejdzie. Nawet wchodząc do kina przeczuwałem, że to właśnie ten moment, że stoi on tuż przede mną i cynicznie się do mnie uśmiecha. Tak, miałem nosa. To pierwszy Tarantino, przy którym przyłapałem się na tym, że w czasie seansu kilkukrotnie poszukiwałem w myślach pilota, którym mógłbym bez konsekwencji przewinąć obraz o kilka minut do przodu. Niecodzienne uczucie. Siedzę tak oto na nowym Tarantino, który w przeszłości zawsze mnie bawił i za każdym razem rozkładał na łopatki, siedzę zajarany jak zwykle i cholera jasna, nie do końca kupuję towaru, który ten najlepszy akwizytor w branży próbuje mi wcisnąć. A przecież do tej pory facet opchnął mi wszystko. Tandetne karate, samochodowy grindhouse, wojenny nazi story, a nawet rasistowski western. Dlaczego więc tym razem moja pełnia satysfakcji została zgwałcona?

No właśnie w tym cały ambaras. Wcale nie jest najgorsze to, że się lekko zawiodłem, bo to nawet nie o zawód tu się rozchodzi - ten biorąc wszystkie za i przeciw był stosunkowo niewielki, wręcz ledwo odczuwalny - najgorsze jest jednak to, że w Nienawistnej ósemce paradoksalnie wszystko jest w jak najlepszym porządku. Powaga. Jakby tak rozłożyć ją na czynniki pierwsze, to ma ona wszystko to, co jest potrzebne, żeby postawić przy niej piątkę (po Filmwebowemu to będzie jakieś 8-9) i wraz z innymi debeściakami odstawić na półkę. Teoretycznie więc wszystko furczy, gra i trąbi. Kapitalne jak zawsze aktorstwo, doskonale znane i oklepane już tarantinowskie mordy, jest krew, są trupy, świetna muzyka autorstwa m.in. legendy - Ennio Morricone (nie wiem czym został skuszony, ale cokolwiek to było, poproszę o jedną butelkę), jest też ostry humor i mięsiste dialogi, którymi Tarantino sprawiedliwie obdzielił wszystkie sześć jurnych epizodów. Jak zwykle postanowił też zabawić się w wytrawnego DJ-a kina i zmiksował różne konwencje filmowe oraz stylistyki. Nawiązał do licznych starych klasyków, a także do samego siebie z przeszłości. To zdecydowanie największy złodziej w historii kina. Kradnie wszystko i na potęgę z każdego filmu jaki kiedykolwiek ujrzał światło dzienne. Z resztą sam to ciągle powtarza: "Wielcy artyści kradną - nie składają hołdów". Jest w tym bezsprzecznie najlepszy, a przy tym wręcz uroczo bezczelny. I właśnie za to szanuję go chyba najbardziej.


Tym razem Tarantino zbudował swoją bajeczkę w oparciu o konstrukcję ze starych i wielokrotnie sprawdzonych już w bojach klocków Lego, które to postanowił po latach wyciągnąć z szafy pamiętającej jeszcze jego dzieciństwo. Pełen radości wysypał je na podłogę, wybrał z nich te najlepsze i tak od klocka do klocka powołał do życia swoją ulubioną fortecę. W tej wspaniałej budowli z łatwością można wyłowić wiele doskonale znanych także i nam klocków. Np. ten czerwony, który występował we Wściekłych psach. Ich duch rozprzestrzenia się po śnieżnym krajobrazie Wyoming, niczym zapach pysznej potrawki po sklepiku słodkiej Minnie. Do tego te same twarze bohaterów, tylko inaczej odziane i lokowane 25 lat później (co się stało z gębą Madsena?). Dobrze widoczny jest także klocek żółty, który był niekwestionowaną gwiazdą w Kill Billu (zemsta, vendetta, walka i krew), także klocek czarny jak gęba Julesa Winnfielda w Pulp Fiction, który miał czelność dostarczyć wielkie i siarczyste dialogi. Z kolei klocek brązowy to stary znajomy z Bękartów Wojny, w których to odpowiadał za scenografię pierwszego epizodu (piwnica, niepokój, zasadzka). Całość konstrukcji uzupełniają licznie występujące w tej układance klocki białe, tak jak gang Ku Klux Klan w Django.

I kiedy tak bawiłem się w łączenie ze sobą kolejnych klocków, nagle dostałem w łeb, znaczy się, olśniło mnie. Już chyba wiem jak ma na imię problem Nienawistnej ósemki. Być może zabrzmi to nieco kuriozalnie, ale uważam, że w najnowszym Tarantino jest za dużo.... Tarantino. Tak. W rzeczy samej. Zupełnie jak z cukrem w cukrze. Film przypomina mi składankę „The Very Best Of Phila Collinsa". Wszystkie najlepsze kawałki z całej bogatej kariery upchane na jednym krążku CD i puszczone w sklepowy obieg w celu napchania portfeli. "The Very Best Of Quentin Tarantino". Tak, toż to idealne nazwanie rzeczy po imieniu. W sam raz na zakończenie kariery i wypalenie artystyczne. Tak, żeby móc pogrzać się jeszcze przez kilkanaście lat w blasku swojej wielkości i przy okazji zarobić trochę zielonych na stare lata. Idealne, by powdzięczyć się do obiektywów na czerwonych dywanach filmowych festiwali, a w wywiadach ciągle powtarzać: Patrzcie, jaki jestem wielki i wspaniały. Tak bardzo wielki i wspaniały jestem, że aż nakręciłem moje prywatne tribute do samego siebie.


I fajnie. Ma do tego święte prawo. Zasłużył. Za całokształt twórczości. Tyle, że... do diabła, na to jest jeszcze za wcześnie. To dopiero jego ósmy film. Trochę za mało tych kawałków, żeby zrobić z nich składankę. Zdecydowanie bardziej wolałbym kupić jego nowy album, jakiś świeży materiał zbudowany w oparciu o inną historię. Chciałbym żeby facet raz na zawsze wyniósł się już z tego Dzikiego Zachodu i żeby poszukał nowych lokacji, nowych bohaterów i nowej zajawki. Wiem, że nie będzie nam kazał długo na nie czekać, ale póki co, jego najnowsze danie jest tylko odgrzewanym kotletem. Cholernie dobrym, świetnie przyprawionym, przyrządzonym ze smacznego i świeżego mięsa, do tego usmażonym na najlepszym oleju z rzepaku, ale jednak, nadal jest tylko odgrzewanym kotletem. Niemniej jedząc go bawiłem się świetnie. W trakcie konsumpcji odczuwałem wszystkie doskonale znane mi stany emocjonalne jakie od lat towarzyszą mi w procesie przyswajania jego języka kina. Jednak tym razem Tarantino nieco inaczej buduje napięcie wplatając przy tym kryminalny suspens, by na końcu podłożyć ogień w fabryce fajerwerków i z pozycji leżącej, trzymając w ręku drinka z palemką, podziwiać spektakularny festiwal wybuchów. Zagrywka tyleż szelmowska co i wykwintna.

To jest bezdyskusyjnie dobry film, który być może byłby nawet dużo lepszy, gdyby w innym wcieleniu, tudzież w świecie równoległym był sztuką teatralną graną na żywo na deskach teatru. Niemniej naszym psim obowiązkiem jest jego obejrzenie, acz może niekoniecznie w kinie, wszak trzeba szanować swoje siedzenie. Psychofani QT z pewnością i tak będą zadowoleni, nie dadzą sobie niczego wmówić, a za obrazę majestatu przywalą każdemu centralnie w ryj. I to z zaciśniętej. Ja jednak nie zamierzam tego czynić, nie śmiałbym. Zatem status quo. Nadal nic się nie zmienia. Tarantino bawi jak bawił, ale do diaska... to wszystko już było!

4/6

IMDb: 8,0
Filmweb: 7,7

3 komentarze:

  1. I znowu żadnych komentarzy?
    Chyba należy mi się jakaś nagroda specjalna za wiernego komentatora ;)
    No jeszcze wprawdzie nie obejrzałam więc wiele napisać nie mogę. Ew pochwalić Cię, że jak chcesz to potrafisz się spiąć (czy jak tam to zwać:)) i od razu reckę spłodzić.
    No a druga refleksja-A JEDNAK ROZCZAROWANIE..
    Czyli ci co nie są psychofanami pewnie mieli trochę racji że "zjada własny ogon", że trochę nuda itp. I że najgorszy film Tarantino? Czy taj byś tego nie nazwał?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma opcji edycji ale w ostatnim zdaniu oczywiście TAK a nie TAJ.

      Usuń
  2. Niewiele osób tu zagląda, to też i komentarzy jak na lekarstwo.

    Nawet jeśli przyjmiemy, że to najgorszy film Tarantino, to i tak nadal jest to film dobry. Tam, gdzie dla jednych jest sufit, dla Tarantino zaczyna się podłoga;)

    OdpowiedzUsuń