Nietykalni
reż. Olivier Nakache, Eric Toledano, FRA, 2011
112 min. Gutek Film
Polska premiera: 13.04.2012
Nigdy nie jest za późno żeby cieszyć się z życia. Zwłaszcza swojego. Jednak w dzisiejszych czasach ciężko jest o radość, nawet jeśli wszystko układa się względnie po naszej myśli. Gdy ktoś mówi mi że jest szczęśliwy, to ja mu w pierwszej chwili nie wierzę. Oczywiście cieszę się wraz z nim jego iluzją, ale nie wierzę w szczęście permanentne jako stan emocjonalny które można sobie wypracować. Szczęście to rzecz ulotna i niestabilna tak jak śmiech, płacz, smutek, radość, tęsknota czy miłość. Chwilowa ekspresja jako wyznacznik naszych aktualnych stanów afektywnych. Nie da się nią specjalnie sterować. Po prostu nas nawiedza znienacka i stanowi dopełnienie naszych aktualnych doznań które musimy czymś wyrazić. Czasem trwa to kilka sekund, czasem długie godziny, dni i tygodnie. Niestety zawsze potem znika tak samo gwałtownie jak się pojawia.
Na szczęście zawsze nam coś po sobie zostawia. Piękne wspomnienia, sentymenty, ale też tęsknotę, ból, smutek... alimenty. Zbiór emocji z których będziemy w kwiecie wieku rozliczać się stojąc nadzy przed lustrem. Olivier Nakache i Eric Toledano nakręcili z pozoru lekki film naszpikowany emocjami niczym polskie drogi dziurami. Muszę powiedzieć, że Nietykalni to jeden z najlepszych obrazów ostatnich lat jaki widziałem, który zawierałby w sobie tak wiele ciepła, wzruszeń, smutku i radości. Autentycznie tego się po nim nie spodziewałem, ale cholernie lubię być tak zaskakiwany.
To zdecydowanie jeden z tych filmów które dają nam soczystego kopa w nasze leniwe dupska. Po jego obejrzeniu chcemy coś zrobić ze swoim życiem. Coś naprawić, zadzwonić do przyjaciela, zagadać do dziewczyny która od dawna nam się podoba, ale jakoś nie mieliśmy dotąd śmiałości. Przez krótką chwilę w akompaniamencie końcowych liter i wyśmienitego fortepianu Ludovico Einaudi życie wydaje się być wyjątkowo piękne, acz nadal w pełni niewykorzystane. Świadomość niezaspokojonego potencjału trochę ogłupia. Nie wiedzieć czemu zacząłem się zastanawiać, co takiego szalonego zrobiłem ostatnio w swoim życiu. Tak właśnie. To ten kaliber motywacji i poczucia nadprzyrodzonej siły, oraz szacunku do swojej ciągle jeszcze niespełnionej młodości o jakiej producenci Red Bulla mogą tylko pomarzyć.
Wspaniały duet aktorski Francois Cluzet oraz Omar Sy wcielili się w postacie rzeczywiste, na których historii i jej motywach nakręcono tą krzepiącą opowieść o radości z życia. Dwie osoby, dwa różne statusy społeczne, wiek, zasobność portfela, wykształcenie i otoczenie. A jednak jest coś co je do siebie zbliżyło i połączyło na lata. Nietykalni to coś więcej niż opowieść o przyjaźni. To udokumentowany sposób na czerpanie radości z życia i jego zasobów także tam, gdzie się tego nie spodziewamy. Dowód na istnienie piękna w chwilach smutnych i beznadziejnych. W końcu jest to film dla wszystkich zdołowanych, zawiedzionych i zmęczonych swoim dotychczasowym życiem. Powinni go też puszczać polskim piłkarzom przed ważnymi meczami, oraz w Sejmie przed głosowaniami, acz jednym i drugim już chyba nic nie pomoże.
W zasadzie to nie ma co więcej nad tym filmem deliberować. Nie posiada on ukrytych głębi. W trakcie oglądania nikomu nie powinien spocić się rdzeń mózgowy. Nie ma też mowy o nudzie. Film jest może i lekki, ale szalenie pożyteczny. Bombarduje widza zewsząd pozytywną energią, nawet jeśli jest chwilowo smutno i trochę sentymentalnie to nawet lepiej, jest dzięki temu bardziej wiarygodny. Wspaniała opowieść o dwóch wielkich-małych ludziach uwięzionych we własnym okrutnym przeznaczeniu - sparaliżowanym ciele oraz w szemranym ubóstwie. Dzięki sobie nawzajem uzupełniają swoje życia o pierwiastek radości i cholera no, szczęścia. Nadal nie jestem pewny czy fizycznie istnieje. W filmie jest ono w dużej mierze uwarunkowane od pieniędzy niestety. Nie daje pełni wiary w jego osiągniecie, ale daje nadzieję, że każdy ma takie same szanse na jego prywatne odkrycie. Wystarczy otworzyć się na innych i pozwolić im pociągać za nasze sznurki. Czasem warto zaryzykować i po prostu z kimś szczerze porozmawiać, nawet z zupełnie obcą nam osobą. Reszta to tylko przełamywanie lodów oraz własnych słabości i przyzwyczajeń, a także emocje. Cały wachlarz pięknych emocji. Gwarancja dobrze spędzonego wieczoru. W sam raz na podzielenie się swoim uczuciem z kimś bliskim.
5/6
IMDb: 8,4
Filmweb: 8,6
byłam wczoraj na pokazie i mam podobne wrażenia, również byłam mile zaskoczona. Francuzi są mistrzami robienia lekkich, życiowych filmów ale ten jest przy okazji również filmem ważnym i szczerze poruszającym.
OdpowiedzUsuńBardzo piękna i trafna definicja szczęścia. Dziękuję.
OdpowiedzUsuńDrobiazg
OdpowiedzUsuńZastanawia mnie czy tytuł posta jest przypadkowy czy to świadome nawiązanie do pewnego polskiego offowego filmu?
OdpowiedzUsuńJeśli przyjąć że orgazm ma coś wspólnego ze szczęściem należy zmienić definicję autora na stałą a nie ulotną , bądź co bądź regularnie przynajmniej raz dziennie może sobie pozwolić na chwilę szczęścia , czy się mylę ? Zdaję sobie sprawę że lepsze definicje istnieją od lat jak choćby zapytanie Benjamina Franklina : a kto jest w ogóle szczęśliwy i spełniony ? zawierając jednocześnie w podtekście odpowiedź NIKT , czy też drugi przykład A.Huxley w swojej książce Nowy wspaniały świat idealnie opisuje definicję szczęścia na której miejsca by tu zabrakło dlatego się wstrzymam , a jeśli chodzi o film to może śmiało posłużyć jako przykład porządnej dawki rozrywki dla szerokich mas , absolutnie godny polecenia .
OdpowiedzUsuńFajnie przeczytać to, co się myśli, tak zgrabnie ubrane w słowa:) Ja jestem "Nietykalnymi" wciąż oczarowana i wciąż mi ciepło na sercu na samą myśl o tej historii. Niewymuszona mądrość i daleka od sentymentalizmu opowieść o przyjaźni i styku dwóch światów. No zachwyca:)
OdpowiedzUsuń