środa, 7 grudnia 2011

Dzieci z głębin

Łódź podwodna
reż. Richard Ayoade, GBR, USA, 2010
97 min. Gutek Film
Polska premiera: 27.01.2012



Większość ludzi uważa, że jest wyjątkowa, że nie istnieje nikt do nich podobny. Takie podejście motywuje ich, by wyjść z łóżka, jeść i żyć, jakby wszystko było w porządku. Tymi słowami piętnastoletni Oliver Tate zaprasza nas do swojego dorastającego świata. Krainy, w której dziecko jest tylko przebraniem dorosłych, a dorosłość mentalna jest bezradna tak jak przeciętne dziecko. Wszyscy żyją pod wodą i poruszają się prywatnymi łodziami podwodnymi wewnątrz własnych ja, których nie da się namierzyć przez ultradźwięki. Przemierzają świat nie wykryci przez radar. Giną samotnie, a gdy spoczną na dnie oceanicznych głębin w formie osieroconych wraków, marzą, aby po latach ktoś ich odkrył i nakręcił o nich film.

Reżyser i autor scenariusza w jednej osobie - Richard Ayoade, stworzył wyjątkowy obraz. Przyznam szczerze, że jeden z lepszych jakie widziałem w tym roku. Odkrycie to cieszy mnie tym bardziej, ponieważ kompletnie się tego po jego Łodzi podwodnej nie spodziewałem. Od kilku dobrych tygodni odkładałem tą lekturą na później. Dziś, świeżo po projekcji, żałuję, że nie zmierzyłem się z nią wcześniej. Jeśli ktoś odczuwa podobne opory, zamierzam mu je za chwilę bezwzględnie rozwiać.

Oliver Tate to ktoś więcej niż tylko przeciętny nastolatek pragnący za wszelką cenę pozbyć się swojego prawictwa. To prawdziwy łącznik dwóch światów. Dorosłych i dorastających. Wspólny mianownik dziecięcych marzeń i naiwności z dorosłą tęsknotą za poczuciem spełnienia. W pozornie normalnym świecie Olivera wszystko jest poprzestawiane i ułożone na opak. Z uporem maniaka szuka swojego naturalnego porządku na półce opisanej jego nazwiskiem. Dorastający piętnastolatek, tak jak większość jego rówieśników, sam jeszcze nie wie kim jest. Ale jak sam później odkryje, nie wiedzą tego także dorośli. Wszyscy bez wyjątku uczymy się tego przez całe życie. Oliver uważa, że jedynym sposobem, by przebrnąć przez życie jest wyobrażenie sobie siebie w innej rzeczywistości. Lubi też zastanawiać się nad tym jak inni, zwłaszcza jego bliscy, zareagują na jego śmierć. Trochę zapachniało rozkapryszonym emo dzieciakiem, ale na szczęście naszemu bohaterowi daleko jest do nastoletniego buntownika z ciemną grzywką na oczach.

Oliver odkrywając własne ja próbował niemal wszystkiego. Palił fajki, podrzucał monety, słuchał tylko francuskich szansonistów, czasem chodził na plażę i patrzył na morze. Miał nawet fazę noszenia czapek, ale nic na stałe. Kimkolwiek jest, mogą się z nim utożsamiać praktycznie wszyscy i to niezależnie od wieku. Starsi - bo przypomni im Pamiętniki Adriana Mole’a. Młodsi – bo dzięki niemu nauczą się być trochę lepszym dorastającym.

Na czym w istocie polega wyjątkowość tego filmu? Otóż chodzi przede wszystkim o jego formę impresji. Jest perfekcyjna aż do bólu. Tego typu budowania chwili obrazu i kadrów powinno się uczyć w szkołach filmowych. Choć zapewne ci bardziej konserwatywni fani kina postukają się w tym momencie w czoło. Mnie akurat taka forma bardzo odpowiada. Jest bowiem bardzo wymagająca. Dynamiczna, utkana w niezwykle symetryczny i przemyślany sposób. Skupia się na krótkich sekwencjach bogatych w treść. Trzeba być cały czas skoncentrowanym na obrazie, żeby przypadkiem nie przegapić czegoś istotnego. To na dzień dobry wybija wszystkie argumenty z rąk nudy.

W dodatku sama forma przekazu jest permanentnie odrealniona. W zasadzie to nie wiadomo dokładnie w jakich latach toczy się akcja filmu. Ubrania, muzyka, samochody, wszystko jest jakby z innej epoki. Łódź podwodna dosłownie buja w obłokach, tak jak umysł młodego człowieka odkrywającego tajniki dorosłego życia. Przypomina mi to wszystko trochę magiczny surrealizm Zakochanego bez pamięci. Już samo porównanie ze sobą tych dwóch tytułów jest szalenie nobilitujące dla tego nowszego. U Richarda Ayoade procentuje reżyserskie doświadczenie przy kręceniu teledysków (m.in. Arctic Monkeys). Oczy same układają się w głośny oklask. Ogląda się to po prostu wybornie. Właśnie tak, jak dobry teledysk.

Jednak nie samym obrazem człowiek żyje. Łódź podwodna jest także naszpikowana symbolami i mniejszymi, bądź też większymi tezami. Przy wielu z nich stawiany jest na końcu wykrzyknik. Skupia się na rzeczach przyziemnych i codziennych, ale sposób ich dotykania imponuje głębią i anty banałem. Oliver Tate uczy się pierwszy raz kochać i przy okazji zrozumieć pokrętną kobiecą naturę. Na tle jego wyboistej drogi rysuje się upadające miasto wybudowane z mozołem cegła po cegle przez jego rodziców. Młody człowiek wchodzący w uczuciową dorosłość musi jednocześnie zmagać się z pogrążonym w kryzysie małżeństwem jego ukochanych rodzicieli. Chęć odnalezienia i wyeliminowania na stałe związku przyczynowo skutkowego dostarcza mu wiele wartościowych wniosków, które stara się wkomponować w swoje młodociane, dopiero rozwijające się życie. Nauka na błędach najbliższych. My, widzowie, jako ci trzeci, dostajemy dzięki temu zabiegowi jeszcze więcej pouczających lekcji.

Ayoade z pomocą swoich charakterystycznych i barwnych bohaterów udowodnił, że granica pomiędzy dorosłością, a nastoletnią naiwnością jest czysto iluzoryczna. Mentalnie wszyscy jesteśmy dziećmi i w wolnych chwilach bujamy w obłokach prowadząc alternatywne żywota w odległych galaktykach własnej wyobraźni. Nasze cele życiowe i marzenia praktycznie w każdym wieku są takie same, tylko trochę inaczej je definiujemy. Nie wiem czy po obejrzeniu tego filmu dorosłem, ale na pewno czuję się starszy. Wartościowa lektura dla wszystkich. Z pozoru lekko, powiewnie i bez nadludzkich wymagań sprzętowych. Idealne wyważenie pomiędzy mądrością przekazu, a wagą piórkową. Kwintesencja brytyjskiej szkoły filmowej. Dosłowność, szyk i czarny humor. Jeśli nie wiecie co zrobić z dwugodzinnym okienkiem w swoim przedświątecznym maraźmie, radzę zainwestować właśnie ten czas w eksplorowanie tajemnic Łodzi podwodnej. Warto na chwilę zanurzyć się pod wodę, by dostrzec piękno świata, jakie paradoksalnie tkwi na jej powierzchni. W naszych kinach Łódź podwodna wynurzy się dopiero pod koniec stycznia, ale na horyzoncie już widać jej nagi, lśniący peryskop.

5/6


IMDb: 7,3
Filmweb: 7,5

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz