Erratum
reż. Marek Lechki, POL, 2010
90 min.
Erratum to jeden z dwóch polskich filmów na które zdecydowałem się podczas tegorocznego festiwalu (jeszcze Chrzest Marcina Wrony). Zresztą wiele więcej ich już w tym roku niestety nie ma. Generalnie to wszystko co nasze pochłaniam bezgranicznie. No... są oczywiście wyjątki. Ciągle z nadzieją szukam perełek, którymi śmiało można było by się pochwalić przed całym światem, oraz które prezentują wyższy poziom niż większość chłamu jaki produkuje się ostatnimi laty nad Wisłą (mowa rzecz jasna o tych durnych komediach romantycznych). Na szczęście jest coś takiego jak Polski Instytut Sztuki Filmowej oraz młode pokolenie reżyserów, któremu od czasu do czasu zaufa jakiś mądry producent. Rok rocznie można z morza tandety wygrzebać coś wyjątkowo interesującego, co daje nadzieje i odrobinę satysfakcji. Choćby 2-4 tytuły rocznie. Zawsze coś. Erratum śmiało można dopisać do tegorocznej listy udanych produkcji, a i sam reżyser otrzymał w Gdyni główną nagrodę za reżyserię. I słusznie.
"Michał prowadzi dostatnie, poukładane życie. Ma żonę, syna, ładne mieszkanie. Pracuje w dużym biurze rachunkowym. Właśnie trwają przygotowania do komunii syna. Michał chciałby wziąć parę dni urlopu, jednak szef prosi go, aby pojechał na wybrzeże - do miasta, z którego Michał pochodzi, odebrał mu sprowadzone ze Stanów auto i od razu wracał. Michał wykonuje polecenie. Sprawy przybierają jednak inny obrót. Michał musi pozostać tu parę dni dłużej. Chodząc po mieście spotyka bliskie mu niegdyś osoby, natrafia na znajome miejsca. Powoli odzywa się w nim coś, o czym dawno zapomniał. Próbuje o to zawalczyć."
Jest to bardzo refleksyjne kino. Prowokujące do myślenia i zatrzymania się na chwilę w morderczym biegu do wrót kariery. Sprawnie nakręcone i zmontowane. Tomasz Kot ponownie zaimponował mi swoim kunsztem aktorskim. Jest prawdziwy i bardzo przekonujący. Nie są to może najwyższe loty, brakuje mu trochę do najlepszych polskich filmów ostatniej dekady, jednak Erratum idealnie wpisuje się w nasz ciągle słabo reprezentowany nurt mądrego i solidnego kina.
4/6
To jeden z tych filmów, po którym przez jakiś czas człowiek pamięta po co to i o co w tym chodzi. Przynajmniej dopóki rzeczywistość go znów nie wchłonie.
OdpowiedzUsuńJednak temat w polskim kinie już mi się o oczy obił. Niestety tytułu nie pamiętam, bo to starym zwyczajem telewijzji polskiej najlepsze puszczają o drugiej nad ranem. A szkoda!