środa, 11 lutego 2015

Ku chwale Ojczyzny

American Sniper
reż. Clint Eastwood, USA, 2014
134 min. Warner Bros. Entertainment Polska
Polska premiera: 20.02.2015
Wojenny, Dramat, Biograficzny




Czym jest dziś patriotyzm? U nas zwykle utożsamiano go z udziałem w walkach za ojczyznę, wszak lata pod zaborami i okupacją, zarówno niemiecką jak i sowiecką wykrystalizowały w narodzie bunt, nieposłuszeństwo oraz chęć, a wręcz obowiązek nieustannej walki z najeźdźcą o wolność swojej ojczyzny. Stąd nasi najwięksi bohaterowie narodowi, to głównie wielcy wojownicy, wojskowi dowódcy i żołnierze w walce o niepodległość. Mnie osobiście patriotyzm również kojarzy się głównie z walką, acz niekoniecznie z tą zbrojną, gdyż dziś, w czasach teoretycznie względnego spokoju również mamy o co i z kim walczyć ku chwale ojczyzny. Głównie o człowieczą godność, o chleb i dach nad głową, o krótsze kolejki do lekarzy specjalistów, o pracę, jakąkolwiek, o przyzwoite wynagrodzenie i godną emeryturę, o sprawiedliwość, prawdę i uczciwość w życiu publicznym, czyli po prostu o normalność, która ciągle zdaje się puszczać gdzieś i byle komu za pieniądze.

Niestety współczesne demokratyczne rządy robią dziś bardzo wiele, by z patriotyzmu swoich obywateli wyleczyć. Ten wydaje się być już niemodny i nieco zaściankowy, bardziej szkodzi interesom "nowoczesnego" Państwa niż mu pomaga, wszak patriotyzm, jako postawa szacunku do tradycyjnych wartości, także umiłowania do własnej historii i kultury, zupełnie nie uznaje kompromisów i nie zgadza się na serwowane nam w hurcie przez wielkich tego świata globalne rozmiękczenie. Patriota wszech złodziejstwo, kłamstwo i cwaniactwo, zwłaszcza te lokowane na szczeblach establishmentu władzy nazywa po imieniu, a bezczelna polityczna sitwa, która nadużywa swych przywilejów, zwyczajnie nie lubi, gdy obywatel nazywa ją (słusznie zresztą) złodziejem, chujem i kłamcą. Zatem patriota to w większości przypadków tego świata wróg władzy ustawodawczej, wróg Państwa, wróg polityków, którzy głównie miłują swoje stołki, a nie narodowe idee z których z czasem zostali wyprani nawet najwięksi twardziele. A jeśli to wróg twój, to trzeba go gnoić. Wiadomo.

Dla mnie więc współczesny patriotyzm to przede wszystkim postawa, w której człowiekowi nie jest wszystko jedno. Patriotyzm stoi na straży interesów narodu, który, wbrew temu co próbują nam wmawiać poprzez mainstreamowe i reżimowe media, nie jest w stanie prawidłowo rozwijać się i patrzeć w przyszłość bez szacunku do samego siebie, do swoich obywateli, oraz bez szacunku do własnej historii. Dzisiejszy świat, jako globalna wioska już dawno w tym względzie ocipiał. Konsekwentnie zaciera się dziś państwowe granice, miesza ze sobą różne kultury, tradycje, kolory skóry, także kościoły, naiwnie przy tym sądząc, iż model multi-kulti jest cudownym lekiem na wirusy wojny, głodu i biedy. Że jest to droga prowadząca donikąd świadczą chociażby ostatnie wydarzenia w Paryżu (sorry, ale nie jestem Charlie), meczety w Londynie i szariat w Szwecji. Założenia multi-kulti może i są dobre, lecz finalnie sprawdzają się jedynie w kuchni, kinie i muzyce, czasem jeszcze w łóżku. Może i da się dziś wyprać mocno zabrudzoną białą koszulę, ale nie ma takiej siły, która wyprałaby człowieka z jego zakorzenionej w genach tożsamości narodowej. Można zmienić adres zamieszkania, przekroczyć granice, pokonać oceany i zdobyć kontynenty, ale swojego Boga, zwyczaje i wychowanie zawsze zabieramy ze sobą i nie uregulują tego żadne ustawy, ani unijne dyrektywy.


Dziadek Eastwood będący przedstawicielem konającego już na naszych oczach starego porządku świata, odnoszę wrażenie, że jeszcze przed swoją śmiercią chce wzbudzić w nieco zagubionej ludzkości poczucie żalu i tęsknoty za tym, co właśnie od nas bezsprzecznie i powoli odchodzi. I to na własne życzenie. Zupełnie jakby chciał upomnieć się, oraz zachować w pamięci dla przyszłych pokoleń cząstkę tego, co według niego jest piękne, wzniosłe i słuszne, może niekoniecznie sprawiedliwe, ale po prostu normalne. Świat nigdy nie był i nie będzie pozbawiony bólu, cierpienia, krwi, śmierci i chęci dokonania zemsty. Każdy, komu wydaje się, że może być inaczej jest zwyczajnie naiwny, płytki i ograniczony. Clint Eastwood wychował się jeszcze w czasach, kiedy honor, ofiarność i poświęcenie dla idei nie były cnotą, lecz obowiązkiem wyssanym z mlekiem matki. Natomiast dzisiejsze czasy wychowują ludzi mentalnie słabych, ubezwłasnowolnionych, uzależnionych od dóbr materialnych, którymi steruje się przy pomocy w pełni kontrolowanych mediów, karmiąc przy tym tanią rozrywką i iluzją niezależności. Wystarczy zagwarantować im minimum socjalne, obdarzyć 30-letnim kredytem we frankach i puścić w telewizji "Taniec z gwiazdami", by móc swobodnie utrzymać ich na ściskanej we własnych dłoniach smyczy. Bardzo krótkiej smyczy, z której praktycznie nie ma możliwości się urwać.

Dlatego też patrioci nie pasują do dzisiejszych czasów. Jest z nimi trochę tak jak z romantyzmem. Niby piękny i wzniosły w swoich nawiasach definicyjnych, ale poza kartką papieru, która wszystko wchłonie, poza niezwykle chłonną taśmą filmową, przeciętnemu człowiekowi jest on potrzebny tak, jak zeszłoroczne sprawozdanie ze szczepień ochronnych Państwowego Zakładu Higieny. Patrioci są w gruncie rzeczy nieposłuszni, nie lubią być ograniczani i zawłaszczani przez tych, którzy źle pojmują patriotyzm, lub nie rozumieją go w ogóle. Dziś w szeroko rozumianej opinii publicznej patriota, który stawia sobie za cel nadrzędny dobro i interesy swojego kraju nad własne, to idiota, dureń, szaleniec, w dodatku kato-faszysta, wszak dziś promuje się głównie mentalną bezpłciowość, bezideowość, ateizm i bezinwazyjność. Postawy w stylu: "przepraszam bardzo, czy mogę dziś popracować trochę dłużej w pracy? Nawet za darmo, dziękuję". A każda grupa społeczna i zawodowa, która tylko upomni się o swoje, o godność i sprawiedliwość jest dziś od lewa do prawa piętnowana. Najświeższy przykład u nas: Rolnicy i górnicy.

Zamiast kultu flagi i godła ofiaruje się nam dziś kult pieniądza, a wraz z nim nieodłączne: korupcję, układy, afery, cwaniactwo i złodziejstwo, które tak po prawdzie, nie robią już na nikim żadnego wrażenia. Konserwatywne Stany Zjednoczone Ameryki na tle tej liberalnej, mocno socjalistycznej i zatraconej w kosmopolitycznych ideach Europy mocno się wyróżniają. To chyba jedyne dziś, a przynajmniej jedno z nielicznych miejsc na świecie, gdzie kult patriotyzmu, przywiązania i szacunku do munduru oraz flagi państwowej jest najlepiej rozwinięty. Na swój sposób jest to niebywałe, że kraj z tak krótką, ledwie 250-letnią historią, oparty na emigrantach i napływowej ludności z całego świata, tak rozlegle sytuowany na mapie geograficznej potrafi i chce szanować własną wielkość i państwowość, terytorialną przynależność oraz czcić własny heroizm. Powiem szczerze, że im tego zazdroszczę. U nas to praktycznie wymarło wraz z ostatnimi bohaterami narodowymi, jakimi byli wymordowani przez Niemców i sowietów powstańcy warszawscy, żołnierze Armii Krajowej i Wyklęci. W co drugim amerykańskim ogrodzie wisi flaga państwowa i o zgrozo, nie jest ona u nich obciachem. Dla odmiany u nas dumnym z flagi państwowej jest się tylko na Wielkiej Krokwi podczas konkursu skoków narciarskich, tudzież na meczu siatkarzy. Tydzień temu natrafiłem na krótki i zupełnie zwyczajny filmik (link dla fejsbukowiczów), który najdobitniej tłumaczy czym dla Amerykanów jest narodowa duma, szacunek dla wojennego weterana i jego munduru. Krzepiące, czyż nie?


Mniej więcej w tym właśnie tonie i charakterze podszedł Clint Eastwood do ekranizacji autobiografii jednego z największych bohaterów amerykańskiej armii ostatnich dekad i najlepszego ich snajpera - Chrisa Kyle'aAmerican Sniper, to przede wszystkim próba współczesnego zdefiniowania i przy okazji także rozliczenia patriotyzmu ze wszystkich jego wad i zalet. Próba jak najbardziej udana, o czym świadczą chociażby kolejne bite rekordy oglądalności za oceanem. Ale to także próba odszukania w szaleństwie wojny pierwiastka człowieczeństwa, próba zdiagnozowania ludzkiej słabości i określenia granic jego wytrzymałości. Snajper Kyle - Teksańczyk, kowboj, ochotnik i patriota, podąża za głosem serca, śladem wpojonych przez ojca tradycyjnych wartości i zaciąga się do Navy SEALs. Stamtąd trafia na misję do Iraku. Ponawia ją jeszcze później trzykrotnie, wszystko po to, żeby zabijać terrorystów i wrogów swojej ojczyzny. Czyn może i szalony z punktu widzenia wygodnego fotela oraz hipoteki zaciągniętej pod własne em dwa, ale jakże naturalny i oczywisty z punktu widzenia naszych walecznych ojców. 255 wyeliminowanych celów, w tym jeden z odległości 1920 metrów, dwukrotnie ranny, potwornie zakochany, mąż, ojciec, człowiek pełen marzeń, pasji, oddany sprawie wyższej - Państwu, które kocha nad życie.

Eastwood wycisnął z tej opowieści absolutne maksimum. Lokowany gigantycznych rozmiarów patos i heroizm niektórych może razić, jest momentami nieznośny i wręcz nie do udźwignięcia przez tych co bardziej wrażliwych na wszech przejaskrawienia, ale według mnie jest on jak najbardziej akceptowalny. Szkoda tylko trochę, że wersja filmowa nieco odbiega od faktów zawartych chociażby w swym literackim pierwowzorze. Eastwood w kilku momentach trochę zbyt daleko popłynął, ale i to finalnie jestem w stanie przełknąć, wszak dla mnie liczą się w tym filmie głównie dwie rzeczy. Raz, zdefiniowanie heroizmu, patriotyzmu i oddanie im należnego szacunku na jaki bezsprzecznie zasługują, oraz dwa, skupienie się na czynniku ludzkim, na słabościach, pasji i szaleństwach jednostki ludzkiej wtopionej w mechanizmy wojny i polityki. Pod tym kątem American Sniper jest obrazem wzorowym, bliskim ideału.

Heroizm, bohaterstwo, amerykańska flaga, trupy, wybuchy, krew, łzy, znów amerykańska flaga, miłość i złamane kobiece serce. Wszystkie te składowe wpływają na zgrabną i całkiem udaną produkcję spod znaku wyciskacza łez oraz prowodyra gęsiej skórki, który w dodatku wzbudza u odbiorcy, zwłaszcza tym amerykańskim, poczucie narodowej dumy. I dobrze, takie obrazy muszą ciągle powstawać, trzeba jakoś tego zabieganego i zagubionego pomiędzy domem, żłobkiem i zakładem pracy człowieka na chwilę zatrzymać i wbić mu do głowy, co w życiu jest naprawdę ważne. Patriotyzm nie jest więc zły. To nasz gwarant przetrwania i wyznacznik azymutu na przyszłość. To właśnie poprzez kultywowanie polskości oraz patriotyzmu w czasach zaborów i wojen Polska przetrwała, po czym powstała jak Feniks z popiołów. Kiedy obywatel nie che umierać za swój kraj, ten koniec końców skazany zostanie na zagładę. Owszem, najpierw to Państwo musi zbudować w swoim obywatelu umiłowanie do ojczyzny, wzbudzić w nim zaufanie, przekonać do swoich racji i obdarzyć go należytą opieką, co dziś jest nie tyle trudne, co wręcz niemożliwe do osiągnięcia, gdyż tym pasożytom u żłoba zwyczajnie na tym nie zależy. Dlatego też serce mi krwawi, gdy widzę te miliony ludzi, które z braku perspektyw uciekają z naszego kraju, wkurw mnie dopada, kiedy widzę nowe podręczniki i spis lektur w szkołach, rozsadza mnie od środka, gdy widzę jak Prezydent mego kraju zamiast pod biało-czerwoną flagą i w cieniu białego orła defiluje z różowym balonikiem w ręku i z czekoladowym orłem w swej ciemnej dupie.

Dziadek Eastwood daje więc całemu światu przykład tego, jak należy być dziś dumnym ze swojego kraju i pochodzenia, jak należy być dumnym z narodowej flagi, historii i godła, ze swoich żołnierzy. My też bądźmy, na przekór tym wszystkim chujom. Więcej snajperów, więcej bohaterów, więcej oddanych sprawie i zakochanych w swoich ojczyznach. Nagrodą za taką postawę są ostatnie minuty filmu, w których zostały ukazane prawdziwe nagrania z ostatniej drogi Chrisa Kyle'a. Miałem wtedy łzy w oczach. Właśnie o to chodzi w kinie i oto też winno chodzić w życiu w ogóle. Szacunek, wierność, miłość, oddanie. Ku chwale Ojczyzny. Amen.

4/6

IMDb: 7,5
Filmweb: 7,2