czwartek, 16 maja 2013

To nie jest świat dla monogamistów

28 pokoi hotelowych
reż. Matt Ross, USA, 2012
82 min. Best Film
Polska premiera: 17.05.2013
Dramat, Romansidło




Być, czy mieć? Nie oszukujmy się. Nie jest lekko. W aktualnym rozmemłanym świecie, gdzie wszelkie zasady szlag trafił lub zrobi to za chwilę, zachowanie duchowej równowagi zakrapia na szaleństwo. Im dalej w las, tym więcej drzew. Wie to każdy zdrowy facet, który latem dojeżdża do pracy zatłoczonym środkiem transportu publicznego. Idziesz do kiosku po gazetę i nagle pach, szybki numerek na klatkowskiej. Na kawę do starbunia? Rachu ciachu i pięć nowych numerów w telefonie. W nocnym klubie zachce ci się siku? Uważaj, w kabinie czeka cię klęcząca niespodzianka. Wszyscy się dziś pieprzą i zdradzają na okrągło, żonaci, mężatki, byle z kim, byle jak, bo tak dziś trzeba, bo tak wypada. Nie masz kochanki/kochanka, nie zdradzasz = jesteś wyrzutkiem nowoczesnego społeczeństwa, a może nawet gorzej. Jesteś katolem.

Takie czasy, wiem. Poluźniono lejce cywilizacji zachodniej i wmówiono jej, że od lat wbijana do ich głów definicja „wolności”, to w gruncie rzeczy jebanie wszystkich i wszystkiego pod dyktando mędrców z kosmosu i na przekór kilkusetletnim wartościom. Współczesny świat już od najmłodszych lat kształci dzieciaki na wszech maści poligamistów, poliamorystów, poligynistów, czy poliandrystów, że już o dewiacjach stricte seksualnych nie pomnę. Np. dziś rano przeczytałem, że według wiadomych środowisk, uroczyste i tradycyjne odstawienie Poloneza na balach maturalnych dyskryminuje nieheteroseksualnych uczniów i że koniecznie trzeba to zmienić. Podpisano: Związek Nauczycielstwa Polskiego i Minister Kozłowska - Rajewicz. Proponuję zatem taniec na rurze albo Go Go. Żeby zobaczyć jak świat stanął na głowie i tańczy brejka wystarczy rzucić okiem na MTV. Gwiazdy POP już niczym nie różnią się od gwiazdek porno. Ktoś niepostrzeżenie wytarł gumką tą i tak cienką granicę jaka tliła się między nimi i zwiał gdzieś za horyzont. A potem wychodzisz na ulice miast i leczysz zakwasy mięśni szyjnych. Sam Bukowski pisał kilka dekad temu, że "przecież człowiek mija z setkę ruchadeł, idąc dziesięć minut główną ulicą pierwszego lepszego miasta". Dziś te dziesięć minut przerobiłbym na jedną. Reszta się zgadza. Ostatnio, podczas matur, widziałem ledwie kilka maturzystek ubranych w sposób zdecydowanie niewyzywający. Nie żeby mi to przeszkadzało, w końcu jestem zwykłym heteroseksualnym samcem, lubię sobie popatrzeć i poświntuszyć w myślach (i nie tylko), no ale córki mieć to bym już chyba nie chciał.

Zdeklarowani monogamiści mają więc dziś trudniej niż kiedykolwiek. Nawet bardziej niż za panowania Imperium Romanum i za Caliguli. Osobiście uważam, że monogamia jest tylko dla nielicznych, dla kochających, a dziś człowieka nie uczy się kochać, tylko tolerować i akceptować. Monogamia kształci duszę, uczy pokory, jest rachunkiem zysków i strat. Każdego dnia człowiek walczy z instynktami, z samym sobą. To ciągła i nieustająca bitwa, a jej nie można zawsze wygrywać. Nie mniej jednak nadal stanowi fundament wielu społeczeństw (na całe szczęście) i to mimo skutków ubocznych jakimi są zdrady, rozwody, rozbite rodziny, choroby weneryczne. Większość z nas ma naturalną i głęboką potrzebę bycia dla kogoś jedyną, niepowtarzalną i wyjątkową istotą, ale czy na całe życie? Skąd pewność, że za lat X nadal będzie nam na tym zależeć? Że spacerując Marszałkowską nie spotkamy nagle miłości swego życia? Ale chwila, przecież już jedną znalazłem. Pięć lat temu. To jednak mogą być dwie? Jak to? Przecież nikt mi tego nie powiedział!

A jeśli mam już dzieci? Szczęśliwą rodzinę? Tu trzeba już myśleć zespołowo, w liczbie mnogiej. Interesy jednostki schodzą na dalszy plan. I nie ukrywam, obok monogamii narzuconej przez patriarchat, interes dziecka jest w tym wszystkim najważniejszy. Powiedziało się A, trzeba więc tkwić po pas w gównie do końca alfabetu. Problem w tym, żeby przed wypowiedzeniem A potrafić się wewnętrznie zdefiniować i oznajmić przed samym sobą, czego konkretnie potrzebujemy i oczekujemy od życia. Niewielu to potrafi, bo umówmy się, tak się nie da. Zwłaszcza, gdy mamy jeszcze mało wiosen na koncie. Sam potrzebowałem na to wiele czasu, zbyt wiele i nawet nie jestem do końca pewien, czy mi się to ostatecznie udało. Ale załóżmy, że tak. Jestem wewnętrznie pogodzony z samym sobą i światem. Nie potrafię żyć w monogamii, w żadnej, choćby złotej klatce, oraz w związkach dłuższych niż film Titanic łącznie z reklamami na Polsacie, więc o to nie zabiegam. Proste. Ale jutro? Za rok? Pięć? Dziś znów jechała tym samym autobusem co ja. Dla niej mógłbym być mono. W każdym bądź razie choć przez kilka dni.

Ale paradoksalnie, monogamii bronił będę zawsze. W interesie dobra i interesu publicznego, w obronie bliskich mi wartości i pieprzonej normalności, która przecież musi gdzieś istnieć do jasnej cholery. Nawet wśród zwierząt monogamiczne są te gatunki, które muszą wkładać szczególnie dużo wysiłku w wychowanie potomstwa. Mimo, że nie mam na to prywatnie ochoty, to wśród homo sapiensów również ktoś musi o to dbać. Ktoś musi pozostawić przyszłym pokoleniom jakiś choćby substytut naturalnego porządku świata jaki sami zastaliśmy. Dlatego kiboluję wszystkim tym, którzy decydują się na taką wyboistą drogę, acz jednocześnie szczerze im współczuję. Współczuję tego, że chcą tracić cząstkę siebie i gotowi są ją poświęcić dla innych nie mając wcale pewności, że to w gruncie rzeczy jest opłacalna inwestycja. To trudne. Wiem. Sam inwestowałem swoje uczucie przez prawie siedem lat. Z marnym skutkiem. Podziwiam ich tak samo jak współczuję. Myślę też, że ocieram się o zazdrość, gdyż jak widać, chyba tak nie potrafię. Czy miłość wymaga wyłączności? Wierności? Wydaje mi się, że tak. Monogamia jest więc dla ludzi silnych i zakochanych, a ja jestem zbyt słaby by o nią zabiegać. Nawet gadam sam do siebie. Jestem więc już skazany na te kabiny w nocnych klubach. Nie ma ratunku.


Film 28 pokoi hotelowych jest właśnie taką luźną wariacją wszystkiego tego co powyżej napisałem, a którą autor - Matt Ross, postanowił skoncentrować w niezbyt dużej pigułce. Niczego głębokiego tu nie uświadczymy, o czym świadczą chociażby dialogi, które są tak proste, że nawet ja, od dziecka uczący się angielskiego z piosenek i z kablówki, potrafię je sobie bez większych problemów przetłumaczyć na ojczysty.

On i ona spotykają się przypadkowo w jednym z hoteli podczas służbowych podróży. Przelotny seks, bez imion, nazwisk, zadawania głupich pytań, just fun. Ale jednak coś ich do siebie przyciągnie, a my odtąd będziemy obserwować ich „służbowe” schadzki do jakich dochodzić będzie w różnych, tytułowych hotelach pokojowych. Poznamy ich na tyle, by albo się z nimi zaprzyjaźnić, albo znielubić. Osobiście utknąłem w tym gdzieś tak po środku z minimalną tendencją na nielubienie, zwłaszcza jej. Irytująca, nieco infantylna mężatka z dzieckiem, a mimo to ciągnie ten romans sama nie wiedząc po co i dlaczego. On też nie lepszy, może i nie żonaty, ale ma dziewczynę, kogoś, kto go kocha. Oboje więc brną w kłamstwo i komplikują sobie życie dla ulotnych oraz chwilowych uniesień. Wydają się mocno zagubieni w swoich prywatnych światach. To tacy typowi przedstawiciele dzisiejszego zabieganego społeczeństwa z tych konsumpcyjnych, które w wyścigu o jedyny patent na szczęście liczony w liczbie pojedynczej, gotowe jest porzucić wszystko to, co piękne wokół nich zdążyło już dotąd wyrosnąć. Nazwałbym to egoizmem. Po prostu. W gruncie rzeczy to nic złego. Sam zaliczam się do tych, którzy planują resztę swojego życia w liczbie pojedynczej. Ale mając tego świadomość nie brnę w żadne kłamstwa i kombinacje alpejskie. Nie potrafiłbym żyć w monogamicznym związku, mimo, że bardzo bym tego chciał. Ale mówię o tym każdej już na samym początku i się tego nie wstydzę. Myślę, ze to uczciwe.

Skacząc tak w tym filmie z pokoju do pokoju, z hotelu do hotelu, z dnia tygodnia na dzień tygodnia, doświadczamy naturalnych ciągłości zdarzeń. Pierwsza fascynacja, odkrywanie własnej alkowy, zauroczenie, miłość, lub jej substytut, by na kłótniach, zawodach i udręce zakończyć. Pełne spectrum. Gdzie w tym wszystkim tkwi definicja szczęścia? Nie wiem. Jest zbyt ulotna. Z jednej strony należy szukać jej całe życie, nawet jeśli wiemy, że i tak nie znajdziemy, z drugiej zaś, nie można krzywdzić w ten sposób innych, zwłaszcza bliskich nam osób. Opowieść w tym filmie jest dokładnie taka jak obecne czasy - zakłamane. Nie wiadomo kim jesteśmy, kim chcemy być, liczy się tylko interes chwili, bez względu na wszystko. Mimo wszystko trochę smutne, nawet jeśli prawdziwe.

Nie będę przedłużał. Raczej słaby film. W zasadzie o niczym, mimo, że poruszył setki zagadnień. Ale to tak na zasadzie gry w berka. Lekkie klepnięcie po plecach i „goń mnie”, a ja wolałbym zabawę w chowanego. Emocje są, ale jakoś nie zarażają. Nie umiem ich rozgryźć, odbijają się ode mnie z głuchym dźwiękiem. Nie kupuję relacji tej parki, nawet, jeśli są bardzo naturalne i powszechnie spotykane, bo są. Sam przez to przechodziłem. Tylko co z tego, jak nic z tego nie wynika? Czy to drogowskaz? Ostrzeżenie? Poradnik wyjazdowicza służbowego? Cholera wie. Interpretować to można pewnie na milion sposobów. Mnie osobiście 28 hoteli pokojowych skłonił do wsadzenia kija w mono i poligamiczne mrowisko. W sumie też bez sensu, bo tylko liznąłem powierzchownie temat, który jest bardziej skomplikowany od przepisu na winniczki po polsku (powiedzmy, że dla mnie jest). Najlepiej doświadczcie tego sami. Już od jutra w naszych kinach.

3/6

IMDb: 5,3
Filmweb: 5,8


3 komentarze:

  1. Najczęściej inwestowanie uczuć się nie opłaca, ale taki już z nas gatunek, że większość jednak ryzykuje ;) Mnie jest dobrze w związku, ale czasami myślę sobie, że dobrze mi też w pojedynkę :D

    OdpowiedzUsuń
  2. I cóż mogę Ci powiedzieć jako mężatka?:) Wg mnie życie we dwójkę jest jednak lepsze, bezpieczniejsze i przyjemniejsze. Ale ja jestem katolem, więc w sumie mogłabym i nie argumentować swojej decyzji, prawda?;) Iza pisze, że większość ryzykuje, ja dodam, że warto, ale kiedy ktoś już to zrobił i się sparzył, to już jestem mniej odważna. Głupie to.

    A o filmie coś lekko słyszałam, ale nawet się nie wybierałam i też chyba nie zachęciłeś mnie, by nadrobić, więc odpuszczę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Szczerze mówiąc dość przeciętna rozgrywka, ja też się nie wybierałem i - sądząc po recenzji - tego nie zrobię.

    OdpowiedzUsuń