środa, 27 lipca 2011

Labirynt pomyłek

Agnozja
reż. Eugenio Mira, ESP 2010
105 min. ITI Cinema
Polska premiera: 26.08.2011



Mimo, iż nie należę do osób, które wpadły w sidła zachwytu nad Labiryntem Fauna i Sierocińcem, to jednak skusiłem się na najnowszy produkt ich wspólnych producentów, którzy zachwalają go jako nowy wymiar postrzegania rzeczywistości. Te dość odważne stwierdzenie ma całkiem wygodne uzasadnienie w postaci tytułu, który stanowi nazwę jednej z najbardziej zagadkowych ludzkich przypadłości związanej z zaburzeniami psychofizycznymi. Ale czy poza intrygującym opakowaniem ma do zaoferowania coś więcej?

Agnozja została zdiagnozowana i odpowiednio nazwana w roku 1891 przez Sigmunda Freuda, mistrza i twórcę psychoanalizy. Według definicji, jest to zaburzenie odbioru bodźców wzrokowych, słuchowych lub czuciowych na skutek uszkodzenia tkanki nerwowej w mózgu. W praktyce oznacza to mimowolne tkwienie w świecie nad którym nie ma się żadnej kontroli, w którym nie można odróżnić dobra od zła, ludzkiej twarzy od kwiatu róży, czy szumu fal od lotnego zawodzenia komara. Myślę, że wielu z nas nie raz i nie dwa doświadczało podobnego stanu wtajemniczenia. Rzecz jasna mam tu na myśli stan nadmiernego upojenia alkoholowego, w którym wszystko wydawało nam się zupełnie inne niż w trzeźwej rzeczywistości (hie hie).

I na taką właśnie przypadłość cierpi tytułowa bohaterka tej opowieści, urocza i delikatna jak płatek róży Joana Prats (Barbara Goenaga), córka wielkiego wynalazcy produkującego wyjątkowe soczewki wykorzystywane do produkcji nowatorskich jak na XIX wiek urządzeń optycznych do broni palnej. Całość stanowi fantastyczny punkt wyjściowy do fabuły. Tajemnicza choroba, mroczny klimat i dziewiętnastowieczna Barcelona. Eugenio Mira, młody i mało doświadczony reżyser, miał jednak za zadanie wpleść w to wszystko element intrygi, zamieniając ten mocno psychologiczny pastisz w typowy thriller o dość pospolitym charakterze sensacyjnym.

Zabieg ten niestety się nie powiódł. Jak to mawia powszechnie znana medyczna humoreska, operacja się udała, pacjent zmarł. Punkt wyjściowy opowieści został postawiony pod ścianą już bodaj w dwudziestej minucie filmu. Z każdą kolejną dokładano mu zupełnie zbędnego żelastwa, jakby celowo zabraniając rozwinąć jego rządnych przygód skrzydeł. Zagubioną w świecie rzeczywistym Joanę ukazano w trochę za bardzo powierzchowny sposób, skupiając się bardziej na wątku sensacyjnym. Zamiast zgłębić jej agnostyczny świat pełen surrealistycznych doświadczeń, twórcy trzymali rękę na pulsie, by film nie przerodził się broń Boże w pseudointelektualny i niezrozumiały dla przeciętnego kinomana psychologiczny bełkot. W końcu Agnozja nastawiona jest na duży kinowy zysk. Zepchnięcie jej w niszowe nawiasy nie wchodzi w ogóle w grę. A szkoda.

I właśnie dlatego, że pomimo niezłego pomysłu i dobrego europejskiego podejścia do procesu tworzenia filmu, zrobiono z niego mało wyszukany pospolity produkt, poczułem się w połowie filmu lekko oszukany i znudzony tą farsą. Agnozję próbowano w pewnym momencie reanimować lekkim zabarwieniem o charakterze romantycznym, wdrażając do jej krwiobiegu wątek miłosny, lecz na niewiele się to zdało. No, mnie w każdym bądź razie, zaloty Vicenta (Felix Gomez) nie wydały się zbyt czarujące, choć dam sobie rękę uciąć, że gros kobiecej publiki będzie odmiennego zdania. W pewnym momencie wszystko się wysypało. Spisek, sensacja i intryga przestały być ciekawe i szybko się okazało, że nic innego już jego pomysłodawcom nie pozostało. Trzeba było więc wymyślić w tych podupadających okolicznościach przyrody jakieś interesujące zakończenie. I wymyślono. Takie, które dobitnie podkreśla nijakość i naiwność produkcji.

Agnozja jest filmem który sam nie wie o czym chce być. Ja sam tego nie wiem i nie wiem też, czy wiedzą to także jego producenci. Przekombinowali, chcieli za dużo na raz z niego wydusić. Stworzyć coś mądrego, ale jednocześnie prostego i nadającego się na emisję w piątkowym Superkinie na TVNie. Ratuje ją jednak mroczna scenografia i dobrze oddany klimat XIX wiecznej rzeczywistości. Polecam nie popełniać tego samego błędu co ja i nie nastawiać się na coś głębszego. Agnozja pomimo licznych zmyłek, ciągle jest tylko kinem stricte rozrywkowym. Myślę, że jeśli porównam ją z francuskim Vidocq z przed dekady, to nie będzie to zbyt wielkim nadużyciem. Gdyby jednak twórcom starczyło odwagi i gdyby podążyli z chorobą Joany w kierunku Motyla i Skafandra... ale też, co ja pierniczę. Są filmy i filmy. I niech już lepiej tak pozostanie.

3/6

IMDb: 5,4
Filmweb: 5,6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz